niedziela, 29 marca 2015

XI Bogini

Obudziłam się na łóżku, w swoim pokoju, w Krainie Śmierci. Wszystko wydawało się normalne, tak jak bardzo normalne może być. Chociaż miałam dziwne wrażenie, że o czymś zapomniałam, że coś ważnego mi umknęło, tylko nie wiedziałam co i nawet nie wiedziałam jakiej kategorii było to coś. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc usiadłam na łóżku.

- Proszę! - krzyknęłam, a do pomieszczenia wszedł Żniwiarz.

Trzymał w swoich kościstych palcach pysznie pachnące jedzenie dla mnie. Byłam człowiekiem, więc musiałam jeść. Dobrze, że o tym pamiętają. Ukazał moim oczom tosty i jajecznicę z boczkiem. Było to dziwne, takie normalne danie w takim nienormalnym świecie.

- Powiedz kto to wszystko gotuje? - zapytałam ciekawa i wzięłam się za jedzenie. Tak samo jak wyglądało, tak też smakowało.

- Nikt. - Spojrzałam na niego pytająco. - Schodzę na Ziemię byś miała odpowiednie produkty. My tutaj nie jemy. To jedna z zalet bycia nieżywym.

- I kościstym. - dodałam między kęsami.

- Tylko dlatego, że nasz świat to świat nieżywych. Świat Śmierci. Jednak to nie tyczy się Bogini. Bogini ma imitacje ciała, nie do końca jest to cielesne ciało, jednak, ma taką samą charakterystykę jak zwykłe ciało. Wydziela też taką poświatę, że potrafi każdego hm.. Jak to się u was mówi... A tak zwalić z nóg, a może powalić... Mniejsza o to. Bogini ma normalne ciało by inni z innych światów się jej nie bali. Ma też swój atrybut, czyli kosę, nigdy się z nią nie rozstaje. Ma też swój charakterystyczny strój.

- Kosę? – wszędzie indziej byłby miecz, ale nie tu musi być kosa.

Odchrząknął, więc zwróciłam znowu na niego swoją uwagę, a ten kontynuował.

- Dzięki Bogini możemy funkcjonować, ona daje nam moc do życia, że się tak wyrażę. Funkcjonujemy normalnie dzięki niej i inne takie rzeczy, zaś sama Bogini pilnuje porządku i chroni nas przed złymi istotami z zewnątrz. Nasz wymiar dzieli się na dwie strefy. Wewnętrzna i zewnętrzna. My znajdujemy się w wewnętrznej części. To królestwo zostało stworzone przez pierwszą boginie, która chciała oddzielić istoty przytulne od tych buntowniczych. Buntownicze istoty niszczyły wszystko i wszystkich na swojej drodze. Bogini tego nie akceptowała, więc zrobiła ten podział. Chciała by przytulne istoty nie bały się wyjąć z ukrycia i były bezpieczne. Zewnętrzna cześć jest pozbawiona wszystkiego. Sam piasek i kości. Tylko najsilniejsze istoty tam przetrwały, ale niestety nasza bogini została brutalnie zabita. Zapanował chaos. Buntownicze istoty przedarły się do nas i ich całe zło też. Od tamtego czasu zło jest wszechobecne tutaj. Potrzebujemy Bogini, która przepędzi to co złe, a przywróci to co dobre. - zrobił krótką przerwę. - Przez tysiące lat szukałem nowej bogini by znowu zapanował tu porządek. I w końcu znalazłem ciebie. 

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc milczałam, a kiedy znowu spojrzałam na niego musiał chyba zrozumieć.

- Ja... nie wiem.. Chce sama podjąć decyzje... - szepnęła cicho, ale i tak wiedziałam, że mnie słyszy.

- Rozumiem. - wziął tacę i szedł w stronę drzwi kiedy przypomniało mi się coś ważnego.

- Czekaj! - Zatrzymał się i spojrzał na mnie swoimi ślepiami, chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że świecą. - Mogę zobaczyć tę kosę?

- Oczywiście, że możesz, Pani. 

I wyszedł. Zaś ja wstałam z łóżka i przebrałam się w ciuchy, który zostały dla mnie przygotowane. Była to stara suknia gotycka. Dół spódnicy oraz gorsetowa góra została wykonana z bordowej tafty. Boki oraz tył sukienki pokryte zostały pięknym żakardowym materiałem. Sukienka została ozdobiona lamówkami ze sztucznej skóry oraz warstwą czarnej siateczki zakończonej koronką. Z przodu znajdowała się też dekoracja z czarnego sznura. Jest zapinana z boku na suwak oraz regulowana z tyłu za pomocą wstążek. Do tego biżuteria: kolczyki w formie szabli zdobione mechanicznymi kołami oraz czarnymi szkiełkami. Bransoleta ze szczegółową ważką osadzoną w ozdobnej ramię, która składa się z elementów floralnych i żuczków. I kolia. Łańcuszki zdobione mnóstwem małych krzyży. 

Zdecydowanie przesadzali z dodatkami, jakby nie mieli czegoś bardziej skromnego. W sumie to już zdążyłam się przyzwyczaić się do tego typu ubrań. Mają tylko takie stroje dla mnie. Wyszłam z pomieszczenia na korytarz i zaczęłam go zwiedzać. Miałam dziwne wrażenie, że już szłam tym korytarzem.  Było tu mnóstwo portretów i nagle przed sobą zobaczyłam dwie postacie. To był jeden ze strażników i... ja?

Podeszłam bliżej i rzeczywiście to byłam ja. Rozmawiałam z jakimś strażnikiem. Widziałam jak porusza ustami, ale nic nie słyszałam. Po chwili odszedł i pojawił się debil z Żniwiarzem u boku. Dziwił mnie tylko fakt, że nic nie pamiętam z tego. Ruszyli gdzieś, ale miałam dziwne uczucie, że nie mam iść za nimi, więc tak zrobiłam.
Przemierzałam korytarz wzdłuż i przechodziłam dalej. Nikogo nie spotkałam co szło mi na rękę. Trafiłam do dużej przestrzeni. I znowu zobaczyłam postacie. Były jak cienie. Cienie przeszłości.

Do tej przestrzeni wbiegłam ja, Żniwiarz i debil, a strażnicy z Żniwiarzem czekali tu i rzucili się na naszą trójkę.

Mój Żniwiarz chwycił mnie od tyłu i przyłożył mi jakąś chustę do twarzy. Straciłam przytomność, a tamta dwójka się jeszcze szarpała na daremno. Zostali ogłuszeni i zaciągnięci w inne rozwidlenie korytarza.

- Bogini. - podskoczyłam słysząc głos Żniwiarza. - Szukałem ciebie. Czy.. coś się stało? - zapytał widząc jak ja stoję i wpatruje się w jeden korytarz.

- Co tam jest? - wskazałam mu palcem korytarz, gdzie został poprowadzony Grimmjow wraz z tym drugim Żniwiarzem - Nigdy tam nie byłam, a jestem ciekawa.

- Lochy, Bogini. Zatrzymywani byli tam ci, którzy śmieli wtargnąć na nasze ziemie, ale już od wieków nie jest używany.

- Rozumiem.

Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Żniwiarz nie odstępował mnie teraz na krok wiec poszliśmy zobaczyć strój i kosę, którą nosiła moja poprzedniczka.

*****

- Możesz przestać tak na mnie patrzeć. Twoje twarze są odrażające. - odezwał się Auro, po dłuższej chwili ciszy.

- Wybacz, że teraz jest ta pora. - syknąłem.

Siedzieliśmy w lochach. Byliśmy zakuci w kajdany do ściany. Loch był brudny, obślizgły i mokry. Czyli w sumie taki standardowy loch. Chodziły tu nawet robale. Ohyda.

- To nie twoja winna, ale możesz tak nie patrzeć.

- Bo ty masz lepsze oczy.

- Przynajmniej mam jedną twarz i wszystko na swoim miejscu. - dobry był i jak widać, chciał wojny ze mną.

- Ja przynajmniej nie muszę ukrywać się do końca świata ze swoją szpetną gębą.

- Odezwał się ten przystojny. - dużo sarkazmu w to wsadził.

- Oczywiście, że jestem przystojny. Wystarczy ściągnąć klątwę, a do tego jest mi potrzebna Muerte.

- I wszystko jasne. - wiercił mnie swym spojrzeniem na wylot.

- Co niby?

- Chcesz żeby wróciła na Ziemię tylko po to by ściągać twoja klątwę. Nie liczysz się z jej zdaniem. Co z tego, że mówiłeś, że chcesz uratować ten świat, skoro masz w tym swój własny interes? A co jeśli ona chce tu zostać? Co jeśli ona tu jest szczęśliwa? Nie brałeś tego pod uwagę, prawda? Patrzysz tylko na siebie.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. To mną wstrząsnęło. Nie myślałem w ten sposób ale.... Miał rację... Ale też chciałem, mieć Muerte przy sobie. Chciałem żeby była ze mną. Nawet jeśli jest tu szczęśliwa to ten świat jak na razie jest pełen jej wrogów. Nie mogę pozwolić żeby jej coś się stało. W końcu jest Boginią, która ma panować nad tym światem, nie może zginąć. Musimy się stąd uwolnić za wszelką cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz