- Nie szkodzi. - usłyszałam głos Grimmjowa. - Coś chciałeś? - spytał jak gdyby nigdy nic, a ja spojrzałam na niego spod palców.
Miał zamieszany wzrok i trochę się rumienił. Słodko wyglądał.
O czym ja myślę? To Pedant przecież! Serce mi biło jak szalone i za nic w świecie nie mogłam go uspokoić.
- Chciałem zobaczyć rany Muerte. Mam złe przeczucie. - od razu spojrzałam na niego całkowicie poważana.
- Co masz na myśli?
- Muszę najpierw zobaczyć. Podaj mi rękę. - wystawiłam ją do przodu, a on pojawił się obok od razu i odwinął bandaż.
Ręka była cała. Nie było żadnych ran, żadnych strupów, blizn. Niczego. Wyrwałam rękę i patrzałam w nią jak obraz. Oglądałam pod każdym kątem i nic nie znalazłam.
- Jak to możliwe? - zapytałam przerażona, patrząc na doktora. - Nigdy mi się to nie przytrafiło. – doktor chwycił moją rękę i patrzał na nią. Jak ja przed chwilą.
- Zadziwiające. Pierwszy raz to widzę u człowieka. - obracał ręką i patrzył pod każdym kątem widząc więcej niż ja.
- A kto jeszcze tak ma?
- Wilkołaki. Szybko im tkanki, mięśnie, skóra, a nawet kości zrastają, ale w szybszym tempie niż tobie. U nich trwa to od 5 minut do 24 godzin. Zależy jak poważna rana. - wyjaśnił od razu bez mrugnięcia okiem.
- To fajnie mają. - mruknęłam myśląc o tym wszystkim.
- Zależy... - zrobił pauzę wiec spojrzałam na niego. - Jeśli chodzi o kości. Jak pękną zaczynają się zrastać w takiej pozycji jak są złamane. Trzeba je nastawić by zrosły się dobrze. Najczęściej trzeba je ponownie łamać żeby dobrze się zrosły.
- Rozumiem. - odparłam, a on wziął się za rozwiązywanie moich bandaży. Gdy skończył poczułam się o wiele lepiej. - W końcu. - odetchnęłam z ulgi i wtedy usłyszałam dzwonek telefonu. - Czy to mój telefon? - zapytałam mierząc groźnym wzrokiem Pedanta.
- Eeee... Tak. - Odparł. Wyciągnął telefon i podał mi mój telefon. Jednak szybko go oddałam. - Co jest?
- Nic.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Czemu nie odbierasz? Przecież to Ciotka Heidi. - tylko wymówił jej imię, a przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
- Wole spotkać Krwiożercze Duchy niż usłyszeć jej głos.
- Wszystko to słyszałam! TY niewdzięcznico! - krzyk z telefonu ciotki był jak bat. Spojrzałam na Debila, który odebrał telefon i nic nie powiedział. Wzięłam szybko telefon do ręki i postanowiłam jak dorosła osoba zmierzyć się ze wściekłością ciotki.
- To nie tak ciociu.
- Jak nie?! To ja się tu tobą opiekowałam i tak mi się odpłacasz! Dosyć tego jadę do ciebie smarkulo.
- Co?! Nie! - jednak rozłączyła się. - Nie! - spojrzałam na Grimmjowa. - Właśnie zesłałeś na mnie samą śmierć.
Nikt z nich nie wiedział co powiedzieć, a ja chodziłam w tę i z powrotem po pokoju. Myślałam co mam zrobić. Ciotka Heidi jest okropna. Nie to mało powiedziane to prawdziwy potwór. Odkąd moi rodzice zaginęli, ona i wujek Job się mną opiekowali. Ciotka mnie nienawidziła i obwiniała, że to moja wina iż zaginęli. Zawsze powtarzała, że to ja powinnam zaginąć, a nie oni. Czułam się z tym kiepsko, ale wujek mnie podtrzymywał na duchu. Pomagał mi we wszystkim i mogłam mu o wszystkim powiedzieć. Słuchał mnie. Był dla mnie jak tata. Jak tylko rozpoczęłam studia to wyprowadziłam się z domu wujostwa i zaczęłam żyć na własną rękę.
- Muszę wrócić do domu. - to nie była prośba ani rozkaz, a stwierdzenie.
- Nie możesz. - stanął Grimmjow na równe nogi.
- A to niby dlaczego? - zmierzyłam go wzrokiem i poderwałam głowę do góry. Był wyższy ode mnie, niestety.
- Nie mogę powiedzieć.
- Pff... Nawet bez twojej pomocy wrócę do domu. Nie znasz mojej ciotki. Jak tylko zobaczy, że dom jest pusty od kilku dni od razu zadzwoni na policje i do wszystkich kogo się da by mnie odnaleźć. - potarłam palcami skronie.
Myśl kobieto! Myśl! Ciotka będzie za 5 godzin. Na moje szczęście mieszka na drugim końcu kraju, na moje nieszczęście ja nie wiem gdzie jestem i czy w ogóle jestem u siebie w mieście!
- Tak właściwie to ciągle jesteśmy w moim mieść albo na obrzeżach tak? - zapytałam Debila, a ten tylko odwrócił wzrok.
- Tak właściwie jesteśmy jakieś 2 godziny drogi od twojego miasta.
- Już po mnie. - padłam na kolana załamana. - Co ja teraz pocznę? Zanim ja tam dojadę to muszę posprzątać dom i coś ugotować. Jak tego nie zrobię będzie po mnie.
- No już. Wstawiaj i zacznij krzyczeć, rozwal coś. To nie podobne do ciebie żeby się mazgaić.
- Wcale się nie mazgaje. - mruknęłam i zwróciłam się do doktora. - Doktorze ma pan jakieś ciuchy ? - zapytałam i wymownie spojrzałam na swój strój. Składał się z bluzki męskiej i majtek. Na szczęście bluzka była mi do połowy ud.
- Mi się podoba. - usłyszałam cichy szept Grimmjowa, za ten cudowny komentarz otrzymał ode mnie wzrok zabijający na miejscu.
- Tak mam specjalnie dla ciebie ciuchy. - odparł i w jego rękach pojawiły się czarne rurki, ja nie wiem co oni mają z tymi rurkami, a do tego niebieską koszulkę. Wzięłam komplet i poszłam od razu się przebrać.
- Może być? - zapytał się jak wyszłam z łazienki.
- Wątpię żebyś miał coś innego więc tym nie pogardzę. - Odpowiedziałam obojętna, ale tak szczerze byłam szczęśliwa.
- Masz racje nie mam nic innego i jeszcze buty. - podał mi niebieskie adidasy.
- Dziękuję ci bardzo, doktorze Carlo. - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
- Choć. Musimy jechać by twoja ciotka ciebie nie zabiła.
- Odezwał się ten który na mnie ją sprowadził. - mruknęłam, ale ruszyłam prędko za nim. Wyszliśmy przed dom, a tam był samochód wyścigowy.
- Nitro też ma? - zapytałam wskazując na cacko.
- Tak. - odezwał się nie pewnie.
- Super. Nissan Skyline gt-r. Ma nawet spoiler. Szkoda, że jest cały czarny. Kilka akcentów i było by bardzo ładne. - mruknęłam do samochodu. - Zgadzasz się ze mną co nie?
- Jak długo masz zamiar rozmawiać z samochodem? - Grimmjow próbował powstrzymać się od śmiechu, ale kiepsko mu to szło.
- Ktoś taki jak ty nigdy nie zrozumie mnie. - fuknęłam, obeszłam samochód i zasiadłam na miejscu pasażera. Po chwili Grimmjow wsiadł i ruszył od razu.
- Zapnij pasy.
- Po co?
- Zapnij je po prostu. Jak tego nie zrobisz nie użyje nitro. - podziałało to na mnie. Kochałam używać nitro, a tylko w jednym samochodzie go miałam i aktualnie jest on w naprawię, bo coś z silnikiem się stało i nie mogłam dojść co.
- Jak go użyjesz to o ile się skróci czas podróży?
- To, że ma nitro nie oznacza, że je użyjemy.
- Co masz na myśli? - ułożyłam się wygodnie na siedzeniu i patrzałam na krajobraz za oknem.
- Jak sobie wyobrażasz użycie nitro na publicznej drodze?
Nie odpowiedziałam mu na to, bo w sumie to miał racje.
Przez cała drogę się nie odzywałam. Myślałam o wujku i ciotce. Wujek stanie po mojej stronie, ale ciotka. No właśnie ciotka. Z nią będą duże problemy. Widzi za dużo i wie. Od razu się skapnie, że jest coś nie tak z Pedantem i będzie dociekać.
- Czemu się nie odzywasz? - zapytał gdy byliśmy na znanej mi ulicy.
- W porównaniu do ciebie ja myślę. To jest właśnie różnica między mną, a tobą, Debilu. - zatrzymał się gwałtownie przed moim domem i spojrzał na mnie wściekły.
Zignorowałam go i wysiadłam. Chyba ze mnie kpi. Myśli, że się go przestraszę. Zamknęłam drzwi samochodu, a Debil stał już z tyłu za mną.
- Przestań tak mnie nazywać. - warknął wściekły.
- Czemu ciągle jesteś przy mnie? Wiesz, że nie przestane bez względu na wszystko, a ty i tak jesteś przy mnie. Dlaczego? Jedyne co ci przynoszę to ból i wściekłość. - odwróciłam się twarzą do niego. - Jak ciągle będziesz przy mnie będą ciebie spotykać gorsze rzeczy. Zawsze tak było i będzie. Przynoszę pecha wszystkim więc się odczep ode mnie. Nie wiem jak być miłą, współczującą osobą. Nie nauczono mnie tego. Musiałam być silna i się staram, choć nie wychodzi mi to ostatnio. Jednak to moje życie i nie powinieneś się w nie wtrącać jeśli wiesz co ciebie czeka przy mnie.
- Masz rację. Wiem co mnie czeka jak będę ciągle przy tobie. Ból, cierpienie, śmierć, rozpacz i dużo innych rzeczy, ale nie mogę ciebie zostawić. Byłaś samotna, nawet sama się tego trzymałaś przez to pozbawiałaś się emocji. Wiem to bo sam tak robiłem gdy straciłem matkę i wiem, że popełniłem błąd. Nie chce byś i ty go popełniła. - patrzył mi prosto w oczy, a ja mu.
- Debil. - odparłam krótko. Odepchnęłam go i ruszyłam przodem uśmiechają się lekko pod nosem by tego nie zauważył. Nigdy nie sądziłam, że znajdę kogoś kto będzie chciał być przy mnie.
Nareszcie w domu. Mój dom wyglądał dziwnie, dlatego, że działka nie była prosta. Dom miał parę części: dolną część gdzie znajdował się basen i łazienka. Górną, w której był salon i kuchnia, oraz piętro, gdzie znajdowało się wszystko inne. Dom był biały z czarnymi ramami od okna. Na tyłach był garaż, w którym trzymałam swoje cudeńka. Ogród był cały pokryty trawą i nic więcej. Ogólnie bardzo kochałam to miejsce, jedynie tu mogłam oderwać się od rzeczywistości. Odwróciłam się w stronę Debila.
- Masz moje klucze?
- Eeee... tak. - Wyciągnął z kieszeni pęk moich kluczy. Kiedy chciałam otworzyć drzwi, Grimmjow, złapał mnie za rękę, spojrzałam się na niego zdziwiona.- Coś tu nie gra.
Kazał mi zaczekać na zewnątrz, a sam wszedł do środka. Kiedy wrócił, zobaczyłam w jego oczach czerwone iskry.
- Możesz wejść.
- Dzięki za pozwolenie.
Szybko weszłam i to co zobaczyłam mnie przeraziło. Wszystko było porozwalane. Wszystko z szafek powywalane.
- Powiedz, że to nie prawda. - zwróciłam się z błaganiem do Grimmjowa.
- Chciałbym.
Najchętniej to w tym momencie bym się rozryczała, ale on tu był i nie mogłam. Nie dość, że ciotka przyjedzie to jeszcze ktoś napadł na mój dom.
- Co ja teraz zrobię?
- Spokojnie.
- Jak mam być spokojna?!
- Nie wygląda na to, żeby chcieli coś ukraść, tylko jakby czegoś szukali.
- Co za różnica?! I tak wszystko jest rozwalone, nie zdążę posprzątać.
- Ja ci pomogę.
Już chciałam mu powiedzieć, że nie wiele mi się przyda, kiedy przypomniałam sobie, że jest pedantem. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- Taki widok to pewnie dla ciebie tortura. - zażartowałam sobie z niego, co było złym pomysłem.
- Masz racje, lepiej wrócę do domu.
- Nie! Zostań.
- Jak ładnie poprosisz, to może. - spojrzałam na niego nienawistnym spojrzeniem.
- Dobrze. Proszę. - wyszeptałam, mając nadzieje, że to mu wystarczy.
- Co? Nie słyszę.
- Nie oszukuj. Bardzo dobrze słyszysz.
- Chyba jednak ciotka cię zabije.
- Wredny jesteś.
- No tak, w końcu jestem Debilem. To do zobaczenia. - już szedł w stronę samochodu, złapałam go za rękę.
- Proszę. - tym razem powiedziałam to głośno i zrobiłam minę błagającego pieska.
- No dobrze. Trochę sprzątania mi nie zaszkodzi.
- Dziękuję. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem, ale jestem pewna, że to usłyszał, bo odwrócił się i uśmiechnął się.
Ja poszłam sprzątać piętro, a on parter. W końcu to na piętrze jest mój pokój, nie chciałabym żeby mi grzebał w rzeczach. W całym domu najbardziej byłam zadowolona z mojego pokoju. Był w fioletowym kolorze. Miał cudowny żyrandol i dywan-futro. No i oczywiście wielką szafę, a moje łóżko było wręcz cudowne. Oczywiście zanim wzięłam się za sprzątanie, przebrałam się w dresy i bokserkę. Na moje nieszczęście wywalili mi wszystko z szafy, a ciuchów to ja mam bardzo dużo. Ale i tak część tej ogromnej szafy jest przeznaczona na różne duperele. Ja zdążyłam posprzątać mój pokój, a Debil wysprzątał cały parter. Szybki jest. Kiedy skończył przyszedł do mnie i zapytał się:
- To co teraz? Bo chyba nie chcesz żebym sprzątał tą część domu.
- Masz rację. Umiesz gotować?
- Można tak powiedzieć, ale nie licz na o, że coś ugotuje.
- Czemu?
- Bo nie masz żadnej porządnej przyprawy ani nic.
- To jedź kupić.
- Ech... Chyba nie mam wyjścia. Poradzisz sobie?
- Muszę.
- Dobra to za niedługo będę.
- Ok.
Zniknął zanim zdążyłam mrugnąć. Włączyłam sobie moją ulubioną płytę i zaczęłam sprzątać. Na szczęście, miałam głośniki w całym domu i nie musiałam na cały regulator włączać, żeby słyszeć muzykę wszędzie. Zanim on przyjechał udało mi się posprzątać całe piętro. Kazałam mu zaparkować auto do garażu, żeby ciotka nie podejrzewała za wiele. W końcu niewiele osób jeździ sportowymi samochodami, które wyglądają tak jakby żeby je kupić by trzeba było napaść na bank.
Wszystko było już zrobione. Posprzątane i jest kolacja. I wielki stres. Siedziałam przy stole w kuchni i czekałam, żeby się przebrać. Ciotka będzie za jakieś pół godziny dopiero, a ja nie mogłam już oddychać powoli. Słyszałam tykanie zegara, który każdy z jednym posunięciem, z każdym tik-tak doprowadzał mnie do szału. Miałam ochotę rozwalić ten zegar. Poczułam Pedanta ręce na moich ramionach i zaczął je masować.
- Rozluźnij się.
- Jak mam to zrobić?! Ciotka jeszcze chwila i będzie tu! A jak ciebie zobaczy od razu będzie coś podejrzewać! - podniósł swoje ręce i jeszcze raz mi je położył na ramionach ale z większą siła, aż mnie zabolało.
- Przepraszam. - rozluźnił uścisk. - Rozluźnij się i nie myśl tak pesymistycznie. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Wystarczy, że będziemy się pilnować, a przynajmniej ja będę się pilnował. Tylko nie nazywaj mnie Debil albo Pedant bo wtedy wyjdę z siebie.
- Sam się nawet do tego przyznałeś. - mruknęłam cicho śmiejąc się.
- Co?
- No przyznałeś się do bycia Debilem, więc miałam rację. - wstałam i spojrzałam na niego. Był zdziwiony i w szoku.
- Rzeczywiście mówiłem coś takiego. - mruknął przerażony.
- Wygrałam. Miałam rację! - wrzeszczałam i uciekałam przed nim.
Ta sytuacja sprawiła, że zapomniałam na chwile o ciotce. Potrzebowałam tego, a on mi to dał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz